W tym roku przygotowałam piernik staropolski. Bałam się, że nie zdążę z nastawieniem ciasta, potem zapomniałam, że leży ono w lodówce... Przepis znalazłam na jakimś blogu, zapisałam na kartce, kartkę zgubiłam... Szukałam jednak mas do ciasta i przypomniałam sobie przy okazji przekopywania sieci w sprawie przyprawy do piernika, że taki sam, a przynajmniej bardzo podobny piekła autorka bloga. Przepis ma to samo źródło, więc z czystym sumieniem mogę go podać. Masy również pochodzą z tego bloga, ja je dostosowałam do siebie, użyłam innej przyprawy do piernika.
Spody nie są idealne, równe, ale smaczne i domowe. Ja, tak skromnie... jestem zachwycona piernikiem. Do tej pory nie byłam smakoszem ciast. Chyba to się zmieni...
Składniki:
1 kg mąki
1/2 litra miodu
2 szklanki cukru
250 g masła
½ szklanki zimnego mleka
3 łyżeczki sody oczyszczonej
3 jajka
4-5 łyżek przyprawy do piernika
W rondelku rozpuściłam masło, miód, przyprawy i cukier. Sodę rozpuściłam w mleku. Przelałam masę do miski, stopniowo dodawałam do niej mąkę, jajka (zawsze dodaję po jednym, czekając aż się wkręcą w masę), następnie mleko z sodą. Ciasto wymieszałam dokładnie i przełożyłam do foliowego woreczka i schowałam do lodówki na 6 tygodni.
Po tym czasie wyciągnęłam ciasto z lodówki i rozwałkowałam 4 równe placki i piekłam je przez 20 minut w 170 st C.
Masa śliwkowa:
500 g suszonych śliwek
150-200 ml rumu (herbaty, soku)
2 łyżki miodu
Śliwki sparzyć (pominęłam ten etap).
Zalałam je rumem i odstawiłam na noc do nasiąknięcia. Powinno wystarczyć kilka godzin. Następnie odsączone lekko śliwki zmiksowałam z miodem i 3-4 łyżkami rumu. Przetarłam je przez gęste sito, ponieważ lubię gładkie kremy i dżemy w ciastach, ale tę czynność można pominąć.
Masa marcepanowa. (Zrobiłam ją z potrójnej porcji migdałów, resztę dobrałam pod nas):
375 g zmielonych migdałów
100 g cukru drobnego
5 jajek
1 łyżka ekstraktu migdałowego
1 łyżka ekstraktu pomarańczowego
Ja zmieliłam sama migdały w malakserze. Robiłam to partiami, pulsacyjnie. Przesiałam je przez sitko.
Jajka ubiłam w kąpieli wodnej. Pilnowałam magicznych 65 st C., dzięki którym moje jajka miały być bezpieczne, aż wyczytałam, że potrzebujemy 72 st C. No cóż, jajka ubite, masa zrobiona...
Ubite jajka, które znacznie zwiększyły swoją objętość i zgęstniały odstawiłam na chwilę. Następnie wymieszałam je z migdałami, ekstraktami i schowałam na noc do lodówki.
Masa orzechowa. (Mój zdecydowany faworyt, mimo że nie lubię mas orzechowych):
400 g mielonych orzechów włoskich (mieliłam je sama, mieli się je trudniej niż migdały; przecierałam przez sitko)
150 g cukru pudru (dla mnie za dużo, nie wiem czy całość powinna pójść do jajek, masa zrobiła się zdecydowanie za gęsta)
3 żółtka (+2)
2 łyżki amaretto
Żółtka utarłam w kąpieli wodnej z całym cukrem pudrem, co moim zdaniem było pomyłką, bo masa szybko bardzo zgęstniała. Może to była moja wina, bo pilnowałam magicznej temperatury. Utarłam dodatkowe 2 żółtka i do nich powoli dodałam masę jajeczną, którą utarłam wcześniej. Odstawiłam do ostygnięcia, wierzch przykryłam folią.
Masło utarłam na puch. Powoli dodawałam masę jajeczną, następnie wmieszałam orzechy i amaretto.
Ciasto przekładałam masami zaczynając od śliwkowej a polałam go polewą czekoladową.
Smacznego!Etykiety: Boże Narodzenie, masa marcepanowa, masa orzechowa, masa śliwkowa, piernik staropolski