Nie ma nic lepszego niż leniwe weekendowe poranki. U nas pierwszy wstaje nasz starszy syn, potem ja. Pierwsze jego pytanie zazwyczaj brzmi co dzisiaj na śniadanie? Dzisiaj zrobiłam gofry. Są szybsze od naleśników i kojarzą się nam z dzieciństwem. Ja najbardziej lubię same lub z odrobiną cukru pudru. Pamiętam, że zawsze odwracałam gofry posypaną stroną na dól, żeby strzepnąć jego nadmiar.
W związku z tym, że jemy je na słodko, nie dodaję cukru do ciasta. Słodyczy dodają mu dodatki - cukier puder, dżem, syrop klonowy czy nutella.
1 szklanka to 237 ml.
Składniki:
1 1/2 szklanki mąki (ok 210 g, u mnie mieszanka Cup4Cup)
2 szklanki mleka
2 jaja
1 łyżka oleju
Przygotowanie:
W niewielkiej misce mieszam ze sobą wszystkie składniki. Mleko wlewam partiami, chcę mieć konsystencję ciasta na racuchy. Porcjami wlewam na gorącą gofrownicę i smażę aż będą brązowe.
Najlepiej smakują oczywiście świeże, ale dobre są też po kilku godzinach. Są nadal miękkie i elastyczne, tracą swoją kruchość, ale nie są twarde.
Smacznego!
Etykiety: bez glutenu, bez gumy ksantanowej/guar, gofry, gofry bezglutenowe, mieszanka Cup4Cup